Abbie Greaves - "Ciche dni"
Wydawnictwo: Muza
liczba stron: 320
kategoria: literatura obyczajowa
Dla mnie coś tu poszło nie tak... Po 40 latach małżeństwa aż trudno uwierzyć w samobójczą próbę jednego z małżonków. Po drugie, mając blisko 70 lat pamięta się bardzo dokładnie sytuacje, kiedy dziecko miało 4,7,8...lat? Gratuluję tak fenomenalnej pamięci w tym wieku, żeby rok po roku pamiętać sytuacje ze szkoły i życia rodzinnego w dokładnych szczegółach.
Generalnie książka dość przegadana bez większych wniosków, poza jednym, że ogromna miłość do dziecka, nie zawsze chroni czy uchroni od złych działań tego świata.
Meggie i Frank wiedzieli, że córka ma problemy, a gwałt w czasach szkolnych rzucił cień na nieradzenie sobie z tą sytuacją. Później było już coraz gorzej... brak kontaktu z rodzicami, rzucenie studiów i pójście w używki, to pętla, której jak nikt w porę nie rozwiąże - nie rokuje dobrze. Frank widział jak córka oddala się, a Maggie nie chciała "pogwałcić" prywatności córki, tym samym zatajając istotę głównego problemu.
Stało się najgorsze.... Wiem, że to temat bardzo trudny i złożony, tym samym nie mogę zabrać głosu ani stanąć po niczyjej stronie.
Sam tytuł trochę złudny, bo nie chodziło moim zdaniem o relację między małżonkami a o ich relację z dzieckiem i to każdego z osobna, która pokazana zostało jako wspominki.
Pozostawiam bez głębszej oceny.
cytat: "...nie ma nic gorszego niż ktoś, kto gasi cudzą radość nawet całkowicie bez złych intencji."

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz