31 lipca 2018

Po burzy zawsze wychodzi słońce!








Brittainy C. Cherry - "Powietrze, którym oddycha" 
Wydawnictwo : Filia
liczba stron: 400
kategoria: literatura obyczajowa/romans 












          Mam chyba coraz większe zapotrzebowanie na literaturę obyczajową, współczesną, romans....  skoro sięgam po takie książki, starzeję się czy co??? Jedno jest pewne, chyba za dużo przeczytałam o morderstwach, okropieństwach, zbrodniach.... - przestało mnie to tak mocno pociągać??? Może też dlatego, że  co nie otworzy się gazety, TV, mobilnych urządzeń, to zewsząd słyszymy o masakrach, mordach, porwaniach, gwałtach.... to ciągle szokuje, że dzieje się naprawdę tuż obok nas. 
          Czując się "namówiona" dobrymi opiniami dzięki czynnemu obczytywania bookstargama, sięgnęłam po tę książkę (na dodatek ten facet na okładce idealnie pasuje do głównego bohatera)
          Tak też przez chwilę żyłam życiem Liz i Tristana. Najpierw osobno poznawałam ich smutny świat, ból, cierpienie po stracie ukochanych osób, żeby potem móc cieszyć się ich szczęściem. Oczywiście nie było łatwo, musiało być pod górkę, musiało być trudno.... Wydawałoby się, że historia nieprawdopodobna, bo nie dość, że oboje tak okrutnie doświadczeni przez los, mieszkają obok siebie, to jeszcze zakochują się w sobie!  
          Jest tu pewien haczyk, jeden "mały" szczegół, który połączył Liz i Tristana a który może równocześnie zrujnować to, co narodziło się na nowo? Czy okrutna prawda ponownie zburzy to, co zdołali odbudować każde z osobna i razem?          
          Oczywiście zawsze musi się znaleźć jeszcze ktoś z grona najbliższych przyjaciół, który potrafi zniszczyć to, co pozwala zapomnieć na chwilę o dotkliwej samotności. Takich "dobrych" przyjaciół chyba nikomu nie brakuje?
          Ale to, co działo się przez ostatnie 40 stron, to była jazda!!!!!!! Już myślałam, że będzie miarowo, miło, przewidująco i takim tempem dobrnę do końca... a tu takie przyspieszenie! - jak dla mnie bomba!!!!!! 



Przemyślenia:
          Jak czytam generalnie o jakimś nieszczęściu, to zdaję sobie sprawę, że człowiek nigdy nie jest w stanie pogodzić się ze stratą najbliższej osoby, że nikt i nic nie jest w stanie zagłuszyć bólu i tęsknoty. A czas potrafi jedynie złagodzić cierpienie duszy lecz nigdy zapomnieć! Cudownie jak na takiej rozdartej drodze stanie ktoś, kto sprawia, że zaczynamy na nowo oddychać, żyć i kochać. Niestety, nie każdy ma to szczęście. 
          Dlatego, póki jesteśmy kochajmy mocno i nieustannie. Nie traćmy czasu na rozdrabianie się.... Zauważajmy te dobre rzeczy a nie tylko te złe. Zadawajmy się z ludźmi, którzy nas nie hamują, nie strofują, nie krytykują tylko biorą nas takimi jakimi jesteśmy z wszystkimi "mankamentami" i marzeniami, bo szkoda czasu!!!!!!!!!! 

Po prostu ŻYJMY CHWILĄ!!!! 

  



cytat: "Tracąc kogoś, najtrudniejsze jest to, że tracimy również siebie"

Nora a może jednak Eleonora?






Katarzyna Puzyńska - "Nora" (tom 9)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
liczba stron: 813
kategoria: kryminał/ sensacja/ thriller 









           Kasia Puzyńska, to moja ulubiona pisarka od momentu, kiedy przeczytałam jej pierwszą książkę z cyklu Lipowo pt. "Motylek". Jestem wierna całej sadze i tak z ogromną radością i przyjemnością doszłam aż do tomu 9 - najnowszej części z tego cyklu. 
         Na początku nim zacznę cokolwiek 'komentować" chciałabym bardzo zganić Wydawnictwo Pruszyński i S-ka za błędy w druku. W Akcie II po scenie 7 - znalazła się nagle scena 43, potem 3 a dalej 10.  Akt II rozgrywa się w lipcu w jednym dniu, natomiast rozdział 43 jest  czerwcowy z treści  na szczęście nic nie wynika, że jest cos źle, ale tak nie powinno być prawda????


               Na moim "instastory" podzieliłam się tym faktem, ale nie było żadnego oddźwięku, więc albo czytelnicy czytają - połykają albo nie zwracają uwagi na takie moim zdaniem istotne rzeczy???. Ja niestety tak 😕 i jak zaczęłam podpytywać ludzi, którzy czytali już Norę - to nikt kompletnie nie zwrócił na to uwagi! Nawet jedna czytelniczka z instagrama podchwyciła moje uwagi i szybciutko napisała do K.Puzyńskiej, choć przy wypuszczeniu tylu tysięcy egzemplarzy (nigdzie nie znalazłam informacji ile dokładnie?), teraz to musztarda po obiedzie i tylko pozostaje niesmak, że niekompetencja wdziera się tam, gdzie powinna być perfekcja!!!!!   
          Niemniej jednak zostawiając tę niefortunną wpadkę miło było wrócić do Lipowa! 

         Kontynuacja lipowskiej sagi stworzyła u mnie pewną więź z bohaterami, choć wkrada się tu już pewne "znużenie". Ogólnie bardzo kibicuję Danielowi i przywykłam do jego niezdecydowania, którą kobietę kocha, do jego nieporadności natomiast zawodowo do skuteczności i przebiegłości!  Choć w Norze obrywa jak gówniarz i zamiast być coraz lepszym, robi się z niego jakaś ciapa! 
          Uwielbiam Klementynę za jej bystrość i bezpośredniość, za to, że nie bawi się w konwenanse czy etykietę, potrafi też nagiąć prawo, bez względu na konsekwencje.   Weronika i Wiera też sprytnie kojarzą fakty ale branie się za śledztwo na własną rękę i pchanie się Weroniki świadomie w kłopoty jak małe dziecko, które wie, że robi źle a jednak brnie dalej, trochę mnie podrażniło. 
          Wreszcie uważam, że taka długa "saga" powinna już się zakończyć. 
          Chciałabym przeczytać coś nowego, coś świeżego p.Kasi Puzyńskiej. Nie można w nieskończoność ciągnąć tego Lipowa, bo bohaterowie zaczynają nudzić i irytować. Pomysł na "sagę" świetny, ale może już wystarczy??? 😛
Muszę z przykrością stwierdzić, że jeszcze nigdy tak długo nie czytało mi się kryminału i nie wiem czy te 813 stron było dobrym posunięciem? Rozumiem, że ogromna ilość postaci i wątków z nimi związanych, w tym spora ilość umarlaków (aż 10 wliczając oczywiście psa)  wpłynęły na  opasłość książki, ale miałam już taki miszung z tymi nazwiskami, imionami, kto z kim kogo zdradzał, kto z kim współpracował, kogo krył, szantażował, kogo to żona, kochanka, sekretarka...., to nie na mój zmęczony po pracy mózg! Powiem szczerze męczyłam się tym ogromem danych i osób, naradami u komendanta, domniemywaniami i strasznym ruchem postaci-wiecznie gdzieś jeździli i coś sprawdzali.... No i nie daruję uśmiercenia w tak okrutny sposób psiurki-Igora!😥 i braku cudownych ciast p.Marii!!!😒 
          Uważam, że to była najsłabsza część o Lipowie, pomimo ogromu pracy jaką wykonała pisarka, żeby to wszystko połączyć, spiąć i jeszcze zakończyć! 
          Nie napiszę nic więcej, bo aż przykro i głupio moją kochaną pisarkę tak zjechać, ale trudno, nie podpasowała mi ta "Nora" zupełnie, przedobrzona i tyle! 


cytat: "Miłość pozbawia człowieka wszelkiej dumy. Zostawia tylko czerwone uszy i piekący wstyd. A czasem coś jeszcze gorszego".

29 lipca 2018

Przeszłość, która okalecza









Gillian Flynn  - "Ostre przedmioty"
Wydawnictwo: Znak Literanova
liczba stron: 336
kategoria: thriller/sensacja/kryminał 









           Podtrzymuję swoją tezę, która jak widać tu też znajduje potwierdzenie, że książki się nie starzeją. Tak oto "Ostre przedmioty" Gillian Flynn doczekały się po ok. 5 latach swojej nowej książkowej odsłony! 
           Ma to niewątpliwie związek z serialem o tym samym tytule puszczanym obecnie na HBO. Tak się złożyło, że początkowo czytałam książkę równocześnie z oglądaniem pierwszych odcinków filmu i muszę przyznać, że książka została dobrze "odwzorowana"- zobaczymy jak będzie dalej?. Niemniej jednak, czyniąc takie krótkie, malutkie porównanie, książkę czytało mi się znacznie lepiej aniżeli ogląda (oglądało) serial. Początkowe odcinki były trochę "trudne" ("posiekane") i gdybym nie znała książkowej fabuły, to oglądałabym z niezbyt klarownym zrozumieniem. Jeszcze tylko dodam, że jak na taką wcale nieopasłą książkę - zrobienie 8 odcinków po 60 minut każdy - nieźle! 
          Nie ma sensu pisać o czym jest ta książka, bo chyba wszyscy już to wiedzą- są zbrodnie, są ofiary, są poszlaki. Czytając tego typu książkę, zawsze na początku usiłuję wytypować sprawcę, odgadnąć motyw zbrodni i muszę przyznać, że kilka postaci budziło mój niepokój, a najbardziej matka tytułowej bohaterki.  Czy sprawdziły się te przeczucia??? - to już musicie sami doczytać, dooglądać….
      Autorka świetnie przedstawiła małomiasteczkową społeczność, ich relacje, mentalność i co się dzieje z psychiką jak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć! 
         Jak na debiut literacki, to Gillian Flynn potrafi zauroczyć i zaczarować swoimi bohaterami! Ma kobieta potencjał i jak ktoś  czytał bądź oglądał film także na podstawie powieści Gillian Flynn - "Zaginiona dziewczyna" z Benem Affleckiem w roli głównej - to już większej rekomendacji nie trzeba. 

        Książka napisana jest w dobrych proporcjach, Autorka nie przeciąga wątków, odpowiednio dozuje odkrywanie tajemnicy, trzyma w napięciu ale też bez przesady. Mówiąc szczerze wątek kryminalny jest idealny. Nie ma biegania przez całą książkę po domach (jak to jest u niektórych pisarzy) i przesłuchiwanie tych samych osób po 3 razy. Ta przypadkowość zasłyszanych informacji i łączenie ich ze sobą nadają największy smaczek. Mało tego, zmuszają czytelnika do włączenia się do tego "odkrywania" mordercy. Właściwie nie ma tutaj typowego policyjnego śledztwa, a główna bohaterka robi całą robotę za detektywa i to chyba jest w thrillerze najfajniejsze. 
          Jedyne do czego mogę się przyczepić, choć wiem, że właśnie to miało wywołać u czytelnika "wstrząs "- to, do 13-latek,  u których sexualne obcowanie to bułka z masłem, o "dopalaczach", alkoholu  i znacznie mocniejszych  wyczynach nie wspomnę - wiek szokuje, prawda? 
          Czy trzeba dodawać jakieś słowo na zakończenie, na zachętę, na przynętę do tak głośnej ostatnio na Instagramie  powieści? - chyba nie! 
   


cytat: "...pięknej dziewczynie wszystko ujdzie na sucho, jeżeli umie dobrze sprawę rozegrać"             

23 lipca 2018

Dobre powroty







Agnieszka Lingas-Łoniewska - "Kiedy wrócę"
Wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 304
kategoria: literatura współczesna 














         Książka przyciąga okładką w iście amerykańskim stylu prawda?  a tu proszę Państwa wewnątrz - "moje" (od 20 lat zamieszkane) Podkarpacie 😀  (Strzyżów i Rzeszów)- to taki miły  "in plus"!  
          "Kiedy wrócę", to kontynuacja losów bohaterów z "Kiedy zniknę". 
         Czytałam z prawie nieschodzącym uśmiechem na twarzy. Tak, było już tylko dobrze. Po upadkach przychodzą przecież wzloty....Miłość, mądrość zwyciężyła! a najprostszym krokiem w "naprawie" miłosnych niepowodzeń jest rozmowa! Tyczy się to również relacji z rodzicami - oni też dojrzewają, czasami niestety zbyt długo do tego, żeby zaakceptować wybory swoich dzieci. 
          Przy końcu książki Autorka dolała trochę goryczy, w momencie kiedy było już tak słodko, miło i bezpiecznie - iście rodzinny obiad zamienił się w krwawy koszmar.... 
          Nie jest to więc typowe "romansidło", to książka o trudnych relacjach, wyborach, wychowywaniu się bez rodzica, bez zrozumienia, bez miłości, to książka o wczesnym rodzicielstwie, przemocy i szybkim dorastaniu. 
          Bardzo polubiłam styl A. Lingas-Łoniewskiej i na pewno nie jest to ostatnia książka, którą wzięłam do ręki. Zresztą zobaczcie sami jakie dobre recenzje, opinie zbierają prawie wszystkie Jej książki i ilu ma czytelników!!!- naprawdę imponujące! 
          Zachęcać dalej chyba nie muszę!     




cytat: "Czasami nie mówimy tego, co powinniśmy, chwila mija bezpowrotnie i czujemy zawód, że nie ośmieliliśmy się wyznać tego, co w danym momencie przepełnia naszą duszę"

20 lipca 2018

Błędy przeszłości






Agnieszka Lingas-Łoniewska - "Kiedy zniknę"
Wydawnictwo: Novae Res
liczba stron: 312
kategoria: literatura współczesna 













          Po prawie 5 thrillerach/kryminałach najwyższa pora na literaturę obyczajową! - ach jak ja ją uwielbiam  😍. 
          To moja pierwsza książka tej Autorki i powiem szczerze, że jestem bardzo mile zaskoczona piórem i fabułą!. 
          Na początku miałam trochę zamieszania z ilością występujących bohaterów - aż 16 osób!!!! 😱 (to jedyny minusik) i musiałam sobie trochę poukładać, poszufladkować osoby, imiona - kto z kim teraz i w przeszłości..... Ale w końcu oswoiłam się, nauczyłam i wszystko jakoś się poukładało. 
         Autorka pisze o młodzieży z liceum, która przeżywa swoje pierwsze miłości, zauroczenia, zbliżenia. Pisze o tym, jak bieda i bogactwo nie mają żadnego znaczenia, gdy w grę wchodzi silne uczucie. Pisze o trudnym dzieciństwie, trudnych wyborach i o tym jak decyzje rodziców (nie zawsze słuszne) mają ogromny wpływ na życie swoich dzieci. Pisze też o domowej samotności,  sile  charakterów i słabościach, niezwykłej wrażliwości i dojrzałości bohaterów. Autorka bardzo chce nam zwrócić uwagę na to, że jeden błąd z przeszłości nieodwracalnie zmienia a raczej rujnuje obecne życie innych.
          Generalnie jest to bardzo fajna młodzieżówka i nie tylko, bo sama bardzo miło spędziłam przy niej czas. Nie jest to ani mdła ani ckliwa historia o miłości a raczej miłościach, bo tych zakochanych par trochę się uzbierało... I zaraz sięgam po kolejną część - ("Kiedy wrócę"), żeby mi bohaterowie nie "rozeszli" się po zakamarach mojego mózgu.... 

          I wiecie co jeszcze napiszę, że żal ściska ..., że ten cudowny okres zakochiwania się, motyli w brzuchu, romantycznych randek i rozterek czy to jest właśnie ta wielka miłość??? mam już za sobą 😭



          Podsumowując: z ciekawością czytam dalej.....





cytat: "... tak jak i oni nie miał prawdziwego domu ani rodziców, którzy by się naprawdę kochali. Którzy kochaliby jego."

16 lipca 2018

Kredowy "alfabet"






C.J. Tudor - "Kredziarz"
Wydawnictwo: Czarna Owca
liczba stron: 382
kategoria: thriller/sensacja/kryminał 















          Nie wiem dlaczego ale jakoś ciągnęło mnie do tej książki i wydawało mi się, że wręcz muszę ją przeczytać, bo od lutego nie schodziła z postów, blogów, zdjęć na Instagramie u większości książkoholików a to znak, że musi być dobra.                    Potwierdzam - dobra! 
          Jak na debiut, to rzeczywiście całkiem niezła fabuła,  bardzo dobrze wykreowane postacie  i narracja z perspektywy głównego bohatera Edda, to coś, co czyni, że ufamy mu od samego początku, ale czy powinniśmy??? 
          Mam w ogóle wrażenie jakby akcja miała miejsce we wczesnych latach 70-tych a nie prawie w 90- tych, może dlatego, że ukazane społeczeństwo małej mieściny, żyje swoim życiem i rządzi się swoimi prawami. Równocześnie akcja toczy się współcześnie, żeby na końcu przeszłość połączyła się z teraźniejszością i dała nam pełny poukładany obraz.           
          Jedynie do czego się przyczepię, to do tego jak w dramatyczną fabułę wplątane są dzieci. Rozumiem, że  Autorce chodziło o pokazanie jak wydarzenia sprzed 30 lat, w których brała udział wtedy paczka dwunastolatków, zataczają koło i "historia" powraca. Niemniej jednak mam jakieś opory, co do udziału dzieci w "makabreskach". 



          Autorka sprytnie manipuluje naszym umysłem. Kieruje nas do mordercy a potem nagle zawraca z drogi, żeby wywołać pełne końcowe zaskoczenie!!! To zaskoczenie jest właśnie taką perełką, która nie zamyka tak do końca fabuły, która robi "dziurę" w mojej głowie, to jest coś, co zawsze zaskakuje mnie jako czytelnika i płata figla, że coś przeoczyłam w trakcie czytania, że dałam się nabrać a tyle już przeczytałam thrillerów.... I to właśnie uwielbiam. 
          Kto nie czytał, to niech sam sprawdzi, do czego posłużyła kolorowa kreda i czy dzieci tak naprawdę są tylko dziećmi???😱   



cytat: "Jesteśmy nie tym, co da się w nas zmienić, lecz tym, na co nic nie możemy poradzić".

11 lipca 2018

Agorafobia








A.J. Finn - "Kobieta w oknie"
Wydawnictwo: W.A.B.
liczba stron: 416
kategoria: thriller/sensacja/kryminał 














          Była już kobieta/dziewczyna w pociągu, w walizce, w klatce, w bieli, w czerwieni, to pewnie nadeszła pora na kobietę w oknie??? 
Prawdę powiedziawszy bałam się trochę brać za tę książkę, bo była tak bardzo reklamowana, tak często umieszczana na Instagramie i tak pozytywnie oceniana a na lubimyczytac.pl opinie były już dość "stonowane", że pomyślałam sobie ooo... coś tu nie gra, muszę to sama naocznie sprawdzić....
          Sprawdziłam i powiem szczerze, że nie wywołała u mnie wielkiego zachwytu. Była przewidywalna, nie trzymała w ekscytującym napięciu, nie sprowadziła mnie do parteru a już tym bardziej nie rzuciła na kolana!   
        Fabuła taka zwykła, bez wielkiej fantazji i nie wymagająca od czytelnika wielkiego myślenia. Powiem szczerze, że thrillery w wydaniu Magdy Stachuli czy Agi Lesiewicz są o wiele bardziej wciągające - fabuły ciekawsze i zaskakujące.

          Zwrotów akcji było tak niewiele,  a jak były, to nie wstrzymywały oddechu ani nie przyspieszały mi tętna. Ot, poprawnie napisany thriller. Główna bohaterka momentami irytująca tym popijaniem i połykaniem tabletek a fabuła bardzo przypominająca "Dziewczynę z pociągu" nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia WOW... 
       Chyba nie mogę powiedzieć nic więcej poza tym, że poznałam nowe słowo: AGORAFOBIA  (lęk przed wychodzeniem na zewnątrz, przebywaniem na otwartej przestrzeni) i że czytałam dużo lepsze thrillery tego typu.  
          Warto czasami poczekać, aż pierwszy przedpremierowy szał przejdzie, aż pierwsi związani umowami recenzenci wywiążą się ze swojego zadania.... i nie należy przedwcześnie ulegać magii marketingowego chwytu w postaci intensywnej reklamy - zresztą jak zwykle "łapiącej w pułapkę"! 



          No, to nieźle zareklamowałam "Kobietę w oknie" 😮,  ale jakby tak ktoś się wahał czy czytać czy nie?, to mówię: szukaj dalej!!!! 




cytat: "Głęboko w środku mojego odrętwiałego mózgu rodzi się pulsacja, to tętni coś wściekłego i pokonanego. Po policzkach rozlewa się rumieniec. Oto co się ze mną stało. Oto kim jestem..." 



5 lipca 2018

Wyjazd, który zmienił wszystko






Wojciech Chmielarz - "Żmijowisko"
Wydawnictwo: Marginesy
liczba stron: 480
kategoria: thriller/sensacja/kryminał  














          Długo zastanawiałam się, co napisać, żeby nie wyszło sztampowo: że fabuła jest super, że podobało się, że polecam.... Moim zdaniem ta książka zasługuje na coś więcej, na coś co ją wyróżni na tle innych thrillerów, sensacji czy kryminałów.  
          Przede wszystkim szacunek za mocne wstawki, mocne zaakcentowanie poglądów a tego w naszej literaturze brakuje!!! Było w niej wszystko, co dotyczy polskiej mentalności, małomiasteczkowości, rynku korpo, zależności finansowo-układowych, stosunków międzyludzkich, zazdrości, trudnego wieku, sexu tego pierwszego i nie tylko....  
          Powiem tak: to pisarski  majstersztyk!!! 
       Książka zaczyna się jakby od końca - nie wiemy nic, oprócz jednego faktu zaginięcia nastolatki, ale tak W. Chmielarz genialnie operuje czasem, przeplata wątki, że im w głąb tym ciekawiej i zaczyna nam łączyć się wszystko w jedną całość! A na 50 stron przed końcem akcja niesamowicie przyspiesza i to jest ta najsmaczniejsza "truskaweczka" na torcie, ale szybko ją połykamy i żałujemy, że to już koniec! 😥
   
        Coraz częściej zaczynam sięgać po takie lektury, niby obyczajówki ale z takim "ostrym" pazurem. To jest obecnie mój ulubiony gatunek, gdzie zbrodnia lub jakieś złe wydarzenie jest punktem wyjścia, ale ta cała obyczajowo-społeczna otoczka robi w powieści największą i najlepszą "robotę"!!!! 
         Nie opisałam specjalnie fabuły (dla waszego dobra), między innymi dlatego, że sama nie cierpię czytać opisów, streszczeń, bo to totalnie niszczy przyjemność czytania  - ale musicie uwierzyć mi na słowo, że jest naprawdę warta przeczytania. Trzeba ją przejść samemu od początku do końca!!!! 

         Bardzo życzyłabym sobie więcej takich książek! Jeżeli ktoś zna w podobnym stylu, to bardzo prosiłabym o polecenia.... 




cytat: " Czy tak naprawdę na tym ma polegać dorosłe życie? Na ciągłym poprawianiu wszystkiego i nieustających rozczarowaniach, bo to, co wydaje się tak blisko, na wyciągnięcie ręki w ostatniej chwili umyka".