Maciej Siembieda - "Miejsce i imię"
Wydawnictwo: Wielka Litera
liczba stron: 488
kategoria: sensacja/thriller/kryminał
Wiedziałam, że kwestą czasu będzie, kiedy wpadnie mi w ręce ta oto książka - bardzo chciałam ją przeczytać.
Jakiś dziwny traf czy zbieg okoliczności? ale to już 3 książka przeczytana w ciągu ostatniego miesiąca, w której przewija się historia okupacji przez nazistowskie Niemcy.
Nie mniej jednak, tematyka wojenna kryje tyle tajemnic i pomroczności, że nawiązywanie do tamtych czasów stanowi po pierwsze nie lada wyzwanie, bo nie można pisać wyssanych z palca "bzdur" (tematyka jest zbyt poważna) a po drugie jest szalenie interesująca.
Mamy tu do czynienia z "odważnym" tematem specyficznej społeczności żydowskiej, która po ponad 50 latach chce odzyskać to, co utraciła w czasie wojny. Kto by pomyślał, że diamenty odegrają tu "pierwsze skrzypce" oczywiście obok Jakuba Kani byłego prokuratora i historycznego śledczego oraz kapitan ABW Teresy Barskiej. I ta ostatnia (baba z jajami) podbiła moje serce. Według mnie przebiła Jakuba we wszystkim! 😃
Fabuła jest rewelacyjna a książkę czytało się świetnie, pomimo występowania dużej ilości postaci (czego nie bardzo lubię) i retrospekcji. Wykreowane postacie są wyraziste i "czytelne". Lubię takie książki, kiedy wiem za kim mam "iść".
Maciej Siembieda kupił mnie swoim piórem i swoją historią. Na pewno muszę nadrobić poprzednią powieść pt. "444" i będę śledziła dalsze dzieła tego Autora, bo "połknęłam haczyk".
Na dodatkowy plus podziałało wymienione moje rodzinne miasto Racibórz i okolice - czad!😀
Powieść jest bardzo dobra i nie chce się wierzyć, że to fikcja literacka - choć wiemy, że nie tak do końca, bo wiele zdarzeń i miejsc jest autentycznych a Autor dopieścił każdy szczegół, żeby zrobić z tego spójną i wiarygodną całość.
Gorąco polecam tę książkę każdemu!
cyt. " Najciekawsze są tajemnice, których nie zdołano poznać"